Szczęśliwy kto hojnie daje jałmużnę, iż pieniędzmi swymi okupił sobie Niebo, nie szczędząc chleba łaknącym, zagasił ogień występków swych. Szczęśliwy, który Ducha Świętego ma za opiekuna. W ten sposób szczęśliwie on żyje i bez trwogi umiera; w nagrodę otrzymuje nieśmiertelne dziedzictwo, bo Pana uczynił sobie dłużnikiem, karmiąc innego jałmużną. Otrzymawszy mały zasób, zgotował sobie życie niebieskie, skarbiąc sobie dziedzictwo w dniu Sądu. Nie Św. Augustyn z Hippony
będzie mu groziła zatrata, gdyż sobie przez dawanie jałmużny wyjednał Miłosierdzie. Doskonała przeto jałmużna, bracia najmilsi, zasadza się na tym, byś dał posiłek łaknącemu żebrakowi wprzód, niż o niego prosi. Nie jest bowiem doskonałą ta, którą się dopiero prośbami wymusza. Ale jeżeli milczy żebrak, to mówi blade jego oblicze, znużenie,
wycieńczenie i oczy ku Niebu wzniesione. Jałmużna jest to coś wielkiego, bracia najmilsi, iż czyni człowiek to, co uczynił Bóg; ponieważ ten, który Swą ręką wszystko, co żyje pod niebem żywi, zostawił niektórych na ziemi łaknącymi, byśmy także mieli sposobność szafowania. Bo gdyby dla każdego był równie hojnym, nie byłoby Miłosierdzia, w którym nam Bóg niejako drugi chrzest dał.
[ „O dawaniu jałmużny”]